Książkę tę poświęcam tym wszystkim, którzy w tamtych latach nie pozwalali się zgnoić ani upodlić i bezinteresownie pomagali słabszym psychicznie i fizycznie. Zawodowym dowcipasom, znawcom honoru i humoru wojskowego oraz komandosom – żołnierzom jednorazowego użytku.
Obywatele, nie musicie wierzyć w każde słowo „Generała”, „pisarza wojskowego”, w każdą jego przygodę, w każde zdarzenie i czy tak było naprawdę? Opowieść ta ma akcenty autobiograficzne, ale tylko akcenty. „Generał” starał się nie urazić nikogo z wyjątkiem porucznika Bąka, później majora Bąka oraz kaprala Borucha, słuchacza 3 roku WOSWŁ w Zegrzu, obecnie podpułkownika, dowódcy w małej zapyziałej Jednostce w Centralnej Polsce. Aktualnie „Generał”, czyli podporucznik Piasecki jest kwita z majorem Bąkiem, a z kapralem Boruchem praktycznie nigdy nie miał „na pieńku” bezpośrednio, ale jego koledzy i przyjaciele tak. Kapral Boruch miał we krwi, żeby gnębić każdego kota, każdego niższego stopniem. Najbardziej niszczył nieprzystosowanych. Słabych fizycznie. Nieodpornych psychicznie swoim sadystycznym nosem wyczuwał gorzej. Kiedy mógł to im dokuczał. Tacy osobnicy jak ci dwaj wojskowi, panowie B., byli, są i będą w każdej armii. Najwyżej różnią się wiekiem, posturą fizyczną i sposobem działania. Są to sadyści, paranoicy maniakalni, megalomani czy psychopaci. Ich metody wychowawcze, ich teorie „wojskowej pedagogiki” wprowadzane eksperymentalnie w życie, długo będą w pamięci kotów-podchorążych i kotów-żołnierzy służby zasadniczej. Jeden i drugi może już jest w stanie spoczynku, niemniej zasługują na poświęcenie im dłuższego tekstu.
„Generał” P. usiłował zachować tajemnicę wojskową na szczeblu państwa i na poziomie kompanii. Tajemnic państwowych nie znał. Jako mąż zaufania kolegów żołnierzy i żołnierzy podwładnych przekręcał ich nazwiska, pisał inicjały albo pseudonimy. Przy prawdziwych nazwiskach pozostali tylko przyjaciele z tego okresu, o ile nie mieli nic przeciwko temu oraz porucznik Bąk i kapral Boruch bez imienia. „Generał”, autor i „pisarz wojskowy” to ta sama osoba.
Opisane zdarzenia, sytuacje i historyjki były w Ludowym Wojsku Polskim na porządku dziennym, ale o nich w literaturze prawie nie ma śladu. Przeciętny żołnierz po intensywnych ćwiczeniach fizycznych na placach apelowych, poligonach i innych tak samo atrakcyjnych miejscach, po niepotrzebnych i nieprzemyślanych pracach społecznych (żołnierski robotnik pracował za darmo, a jedyną zapłatą dla niego mogła być przepustka albo urlop), po odbyciu wart, strzelań i innych równie absorbujących zajęć i ćwiczeń, nie miał siły i chęci, aby te swoje wrażenia, przemyślenia i konkretne wnioski przelewać na papier. Być może cenzura wojskowa i kontrwywiad miałyby coś przeciwko, żeby upamiętniać te rewelacje, a może po prostu nikomu się nie chciało chcieć!
Jaja kobyły („ja jako były” kombatant… dla pozbawionych abstrakcyjnego myślenia i specyficznego żołnierskiego humoru) wierny i systematyczny czytelnik „Żołnierza Wolności” i „Żołnierza Polski”, słuchacz i oglądacz różnych magazynów wojskowych, nie spotkałem się z opowiadaniami na ten temat ani wspomnieniami z tego okresu.
Moi bohaterowie i zdarzenia są typowe. Dla uatrakcyjnienia lektury podkolorowałem trochę charaktery czy zmieniłem miejsce akcji dla żwawszej fabuły, albo żeby wróg nie zorientował się i nie wykorzystał tych informacji w niecnych zamiarach. Często nie musiałem tego robić. Prawie żadna postać ani historia nie jest zmyślona czy wydumana. Niekiedy wydarzenia są nieprawdopodobne, ale to nie znaczy, że nieprawdziwe. Życie potrafi być najlepszym reżyserem i jest w stanie zrealizować każdy scenariusz. Taka była nasza służba, czasem śmieszna, czasem tragiczna, czasem podniosła, czasem normalna, czasem ……… (obywatelu-były żołnierzu, wpisz przymiotnik w miejsce kropek, jaki chcesz, ale ma pasować! Czyli masz napisać prawdę!)
Podczas służby wojskowej nasze życie narażaliśmy bez potrzeby, na rozkaz albo z głupoty, żeby się popisać przed kolegami albo panienkami-koszarówkami. Decydował moment, ruch, skierowanie się w prawo lub lewo, wykonanie tego czy tamtego i się żyło, albo nie. Jak kapral Waksel, który wsiadł nie do tego pojazdu i nie przeżył. Jemu to było pisane a nam… Słowo honoru oficera Ludowego Wojska Polskiego, to każdy z nas mógł być tym poszkodowanym, gdyby ewentualnie skorzystał z tego feralnego, uszkodzonego wozu bojowego-radiostacji na podwoziu Stara. To mogli być Miecio Toporski albo Mirek Zalewajko, ewentualnie ja: trzech podchorążych inżynierów, co odbywali praktykę w Czerwonych Beretach ku chwale Ojczyzny.
W prostych żołnierskich słowach postaram się opisać przebieg mojej zaszczytnej służby dla socjalistycznej Ojczyzny, mojej Ojczyzny. Razem z moim sztabem, moimi żołnierzami oraz jako podwładny odwaliliśmy kawał żołnierskiej roboty, nikomu niepotrzebnej roboty!
Nic początkowo nie wskazywało, że będę „Generałem”, a nawet wręcz odwrotnie: po którejś kolejnej wpadce, a miałem ich wiele w ciągu pełnienia mojej służby, dowódca Studium Wojskowego Politechniki Warszawskiej pułkownik B., stary frontowiec Wtaroj Wielikoj Otieczestwiennoj Wojny na koniec raportu karnego ponuro mi oświadczył: „wasi koledzy będę oficerami, będą piwo i wódeczkę w kasynie pili, a wy…… To „wy” przepełnione było straszną pogardą i niesmakiem. „Podkuliłem ogon” ze wstydu, że moi koledzy będą oficerami, a ja nie dostąpię tego zaszczytu, że oni piwo i wódeczkę, a ja… kudy mi do nich?! Mimo, że oficerem miałem nie być, ze służby żołnierskiej Ojczyzna nie chciała mnie zwolnić. Przeżyłem wszystkie reformy i reorganizacje studencko-żołnierskiej służby wojskowej Ludowego Wojska Polskiego w latach 68-74.
W czasach nowożytnych informacja dotycząca wojska, wojny, służb specjalnych, wywiadu i kontrwywiadu oraz innego skurwysyństwa obwarowana jest tajemnicą państwową przez ponad pięćdziesiąt lat. Ta informacja, im jest ważniejsza, albo im bardziej może zaszkodzić państwu lub jego sojusznikom, tym światło dzienne ogląda później. Ten okres zachowania tajemnicy skracam do lat trzydziestu kilku, bo wcześniej nie miałem czasu ani ochoty pisać ani mówić o tym. Postaram się pokazać atmosferę panującą w armii w latach 68-75. Opiszę zdarzenia, które przeżyłem i pamiętam, mimo upływu kilkudziesięciu lat. Ząb czasu być może nadgryzł moją pamięć. Nie pamiętam zdarzeń nijakich i bezbarwnych, smutnych lub takich, których powinienem się wstydzić. Będę opisywał tylko wesołe historyjki i typowe zdarzenia, które przeżyłem lub mogłem przeżyć, co się zdarzyło lub mogło się zdarzyć.
Z armią miałem do czynienia (a ona tyle samo dni męczyła się ze mną) ponad 600 dni po odliczeniu przepustek, urlopów ustawowych i nagrodowych, pobytów w aresztach, izbach zatrzymań oraz lazaretach zwanych szpitalami wojskowymi czy Izbami Chorych. Miałem sraczkę (3dni) i grzybicę (7 dni) z powodu czystości i stosowanej „higieny” (według słynnego ogólno-wojskowego powiedzenia: ” syf po ścianach może chodzić, ale higiena i porządek musi być!”). Odbębniłem, czyli odsłużyłem sześć i pół roku w Studium Wojskowym, (co tydzień cały dzień), co daje około 275 dni plus okres unitarki w Oficerskiej Szkole Wojsk Radiotechnicznych im. kapitana Bartosika w Jeleniej Górze. Wtedy była przysięga na honor i miłość do Ojczyzny i Związku Zdradzieckiego. Po tym okresie przestałem być kotem, zacząłem być żołnierzem, a według przełożonych rozpocząłem życie „szweja”. Unitarka trwała 31dni plus 180 dni w Oficerskiej Szkole Wojsk Łączności w Zegrzu im. płk Kowalskiego ps. Ryszard w ramach SOR-u i w końcu najprzyjemniejsze-praktyka, 150 dni w Batalionie Specjalnym w Dziwnowie. „Zusammen do kupy” 620 dni w mundurze, bez względu na porę roku i dnia i tylko dystynkcje mi się na pagonach zmieniały. Przez 390 dni pagony były puste, a przez ostatnie 8 miesięcy awansowałem od kaprala do podporucznika wojsk powietrznodesantowych.
Trzeba było świrować, żeby nie zwariować. Miało być przechlapane, a była to nieustająca zabawa w wojnę, w układanie spadochronu i takie tam spadanie. Gra w „zabili go i uciekł”! Było fajnie i jeszcze za to płacili (oczywiście podatnicy). To były piękne dni! (Mary Hopkins coś o tym wie….).
Tytularnym „Generałem” byłem 11 miesięcy, podczas służby w szkole oficerskiej w Zegrzu i w Czerwonych Beretach w Dziwnowie.
Pomysłodawca tej książki wprowadził zasadę pisania kursywą każdego nowego słowa wojskowego występującego pierwszy raz albo takiego, którego znaczenia młody lub nieznający zagadnienia wojskowości, czytelnik, nie będzie rozumiał (ewentualnie może być taka hipotetyczna możliwość). Szersze wyjaśnienie znaczenia można znaleźć w „Objaśnieniach” na końcu rozdziału albo w rozdziale zaczynającym się od magicznego słowa „Leksykon” (może nadużywanego?)
„Pisarz wojskowy” serdecznie przeprasza czytelnika, którego razi język kolokwialny czy zupacki. Czasami język literacki nie jest w stanie oddać atmosfery czy dobrze opisać humor sytuacyjny egzystujący „na” kompani czy w okopach na poligonie. Ta „3-książka” nie jest przeznaczona dla panien z „Instytutu dla dobrze urodzonych” ani dla młodzieży poniżej 15 roku życia.
Objaśnienia:
Czerwone Berety – elitarna jednostka powietrznodesantowa, dzisiaj byśmy powiedzieli „oddział szybkiego reagowania” lub „kawaleria powietrzna”;
Cenzura wojskowa – forma kontroli prasy, publikacji i wystąpień wykonywana przez odpowiednie służby wywiadu i kontrwywiadu w celu zapewnienia ochrony tajemnicy państwowej i służbowej;
Kontrwywiad – kontr+wywiad – patrz wywiad;
Kot – w gwarze wojskowej żołnierz o krótkim stażu służby. W praktyce żołnierz jest kotem pomiędzy własnym przybyciem do wojska, a kolejnym poborem, gdy do jednostki napływa nowa fala poborowych. Kot może być w służbie zasadniczej, oraz w szkołach podoficerskich, oficerskich i chorążych;
Panienki-koszarówki – grupies armii, fanki i wielbicielki, zwłaszcza służby zasadniczej;
Przysięga wojskowa – akt składany uroczyście przez żołnierza, w którym zobowiązuje się on być uczciwy, zdyscyplinowany, wykonywać rozkazy przełożonych, dochować tajemnicy państwowej, służyć ojczyźnie i narodowi, et cetera;
SOR – Szkoła Oficerów Rezerwy, dublująca na wypadek wojny lub innych konfliktów, Szkoły Oficerskie inna nazwa bardzo popularna w pewnych kręgach – Spierdolony Okrągły Rok;
Tajemnica wojskowa – takie coś, o czym wie jak najmniej osób. Według Napoleona, jeżeli informacją dysponuje więcej niż 1 osoba to już nie jest tajemnica. Tajemnica wojskowa ma znaczenie militarne;
Unitarka – okres w życiu poborowego przed przysięgą, ten czas poświęca poborowy na zaznajomienie z regulaminami i życiem w koszarach;
Wywiad – jeden ze sposobów rozpoznania strategicznego polegający na zbieraniu informacji o systemie obronnym przeciwnika. Wykorzystuje się w tym celu informacje jawne oraz informacje będące pod ochroną tajemnicy wojskowej czy państwowej;
Wtaraja Wielikaja Oteczestwiennaja Wojna – (j.rosyjski)-II Wojna Światowa
Związek Zdradziecki – pisany cyrylicą CCCP-wolne tłumaczenie cep cepem cepa pogania-ZSRR-Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich;
Żołnierska robota – przysłowiowa praca z której nie ma żadnej korzyści i do niczego nie służy;
Żołnierski humor – specyficzny, niezbyt wysokiego lotu humor mało finezyjny i abstrakcyjny, czasami zwany zupackim albo koszarowym;
Pisarz wojskowy.
„Generał” po przekartkowaniu wielu encyklopedii i leksykonów w różnych językach, nie znalazł precyzyjnej definicji „pisarz wojskowy”. Szukał w bibliotekach i archiwach NATO oraz byłego Układu Warszawskiego. I nic! Niestety! Zero informacji. Internet też milczy! „Generał” nie wie, czy może uważać się za „pisarza wojskowego”, ale biorąc pod uwagę hektolitry potu najczęściej wylanego bez potrzeby podczas służby Ojczyźnie, litry krwi, które oddał na rozkaz przełożonych dla wojskowej służby zdrowia jako honorowy i przymusowy dawca tego życiodajnego płynu oraz dlatego, że nigdy nie odmówił skoku z różnych samolotów i helikopterów, chociaż ani razu nie zrobił tego z własnej woli, uważa, że ma moralne prawo pisać na tematy wojskowe i podejmować dyskusje w związku…
Czy to jest literatura ocenią czytelnicy. Autor, który występuje tutaj w trzech osobach: „Generał”, „pisarz wojskowy” i narrator ma nadzieję, że tak jest. To „dzieło”jest jak rzeka, płynie trzema nurtami: wspomnienia kombatanckie „generała”, opowiadania i quasi-eseje „pisarza wojskowego” oraz leksykony i objaśnienia ułożone przez narratora. Te strumienie łączą się, momentami płyną razem ewentualnie później się rozdzielają, funkcjonując samodzielnie.
Na końcu tej publikacji, „opowiadacz i skryba wojskowy” będzie się starał wyciągnąć wnioski i znaleźć uogólnienia, oraz dać rady tym, którzy ewentualnie chcieliby z nich skorzystać: czynnym poborowym i wojskowym, nie tylko zawodowym.
Objaśnienia:
NATO – Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego, organizacja międzynarodowa o charakterze polityczno-militarnym;
Pisarz wojskowy – w skrócie, pisarz o kwalifikacjach dużo mniejszych niż literat i trochę większych niż pisarz kompanijny;
Układ Warszawski – organizacja o charakterze sojuszu polityczno wojskowego w latach 1955-1991;
Wskazówka w celu właściwego zrozumienia czytanego tekstu:
Czytelnik, który nie zna tematyki wojskowej powinien na początek przeczytać – poza rozdziałami „Zamiast wstępu…”, „Pisarz wojskowy” (strony 7-17) oraz fragment „Garnizonowe opowieści ciekawej…” od strony 263 do 315 (ogólnie Leksykony). Nadgorliwym autor proponuje jeszcze poza kolejnością zapoznanie się z opowiadaniem „Profesor Filut” (strona 124-128). Od tego momentu zainteresowany może sam regulować, jak i kiedy chce mieć kontakt z „pasjonującym dziełem” mojego autorstwa. Może je studiować po kolei, „latami służby” – patrz spis treści, ale niekoniecznie. Równie dobrze, może czytać skacząc z pierwszego rozdziału na dziesiąty lub trzeci, jako że każdy rozdział najczęściej stanowi skończoną całość – taką małą frapującą opowieść ciekawej treści. Zależy to od tego, kto i kiedy weźmie to „wybitne opracowanie” do ręki oraz predyspozycji i weny „pisarza wojskowego. „Generał” mógłby zmusić do przeczytania żołnierza, ale potencjalnego czytelnika? W końcu „apologeta wojskowy” z wojakiem z korpusu generalskiego napisali coś, co nie jest tradycyjną książką. Według „pisarza wojskowego” należy umieścić w leksykonach słowa wymagające wyjaśnienia, mające związek z wojskiem oraz aforyzmy, myśli, sentencje wybitnych wojskowych, polityków, filozofów czy ludzi kultury dotyczące armii. Autor, który je wybrał i skatalogował ma nadzieję zainteresować nimi fanów historii wojskowości. „Pisarze wojskowi” używają zwrotu „na ten” zamiast „na”, „jaja kobyły” czy „manie”. Przykładowo autor robi to wojskową metodą „pokazuję i objaśniam”, czyli „drukuje i objaśnia” – jeżeli bezpośrednio nie „spotrafi”, posiłkuje się przykładami. Wtedy naprawdę, ze zrozumieniem nie ma już trudności! Exemplum cywilne, ale też mundurowe: Za „manie” prawa jazdy i ubezpieczenia pojazdu, kierowca nie jest ukarany mandatem. Odwrotnie, czyli za „niemanie” mandat i karne punkty według anonimowego milicjanta z gminy Lublin. Exemplum wojskowe: Za „niemanie” książeczki wojskowej i rozkazu wyjazdu na terenie garnizonu Lublin żołnierz zostaje ukarany minimum trzydniowym aresztem – decyzja dowódcy patrolu oficerskiego WSW garnizonu Lublin podporucznika Piaskowskiego Lechosława Józefa.
Objaśnienia:
Apologeta wojskowy – „pisarz wojskowy” broniący na papierze wiary wojskowej przed krytyką wszelkiej maści polityków i ludzi złej woli.
Areszt – miejsce odosobnienia osób, które weszły w konflikt z regulaminem wojskowym, przedsmak więzienia, często pobyt przed nim;
Inna nazwa – ancel.
Garnizon – jedna lub kilka położonych obok siebie miejscowości, gdzie stale lub okresowo przebywają oddziały różnych rodzajów wojsk oraz mieszczą się instytucje lub zakłady wojskowe stanowiące załogę garnizonu.
Książeczka wojskowa – dokument żołnierza, w okresie służby jego dowód osobisty. W niej są zawarte informacje na temat kategorii zdrowia, przebiegu służby i stopnia wojskowego.
Latryna – rodzaj prymitywnej toalety na świeżym powietrzu.
Literatka – małe naczynko szklane do napojów alkoholowych; w warunkach bojowych najczęściej słoik po musztardzie.
NATO – Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego, organizacja międzynarodowa o charakterze polityczno-militarnym.
NATO – nazwa baru z wyszynkiem, gdzie sprzedają wino marki Wino na szklanki lub kufle. Lokalizacja: Stara Wieś koło Łęcznej, województwo lubelskie. Tutaj oprócz bezrobotnych autochtonów spędzają czas żołnierze pochodzący z okolicznych wiosek, przebywający na przepustkach regulaminowych i okolicznościowych albo urlopach. Tematu „lewizn” „pisarz wojskowy” taktycznie nie „porusza”.
Onuca – zabytek historyczny, kawałek lnianego prostokąta, starsza siostra skarpety wojskowej. Sposób użycia znają kombatanci II wojny światowej. Żołnierz owija nogi szmatą szer. 50 x 50 cm jak bandażem i to ma wyglądać jak „skarpeta”.
Instrukcja rysunkowa zakładania onuc.
Patrol oficerski – jak sama nazwa wskazuje jest to patrol składający się z samych oficerów.
Pisarz wojskowy – w skrócie, pisarz o kwalifikacjach dużo mniejszych niż literat i trochę większych niż pisarz kompanijny.
Podpierdalacz – szpicel, donosiciel, człowiek bez godności osobistej i honoru, faworyt oficerów polityczno-wychowawczych.
Rozkaz wyjazdu – kawałek papieru pozwalający wojskowemu opuścić koszary.
Układ Warszawski – organizacja o charakterze sojuszu polityczno wojskowego w latach 1955-1991.
WSW – prześmiewcy mówią: Wojskowa Spółdzielnia Wielobranżowa, Wojskowa Służba Wewnętrzna, dzisiaj Żandarmeria.